Są miejsca, które rodzą się z marzeń, z tęsknoty za pięknem zatrzymanym w kadrze i z miłości do ziemi, która pamięta kroki przodków. Właśnie taka jest historia Lawendowych Wzgórz w Szczawnicy. Zanim jednak powstało to fioletowe morze, falujące na pienińskim wietrze, było tu wzgórze Bereśnik – ziemia uprawiana przez dziadków, stromy kawałek świata z zapierającym dech w piersiach widokiem na Pieniny. Dziś, zamiast tradycyjnych upraw, zbocze pokrywa ponad osiem tysięcy krzewów lawendy, tworząc krajobraz, który wymyka się prostym definicjom.
Jako twórcy portalu kontenturystyczny.pl, poszukujemy autentycznych historii i miejsc z duszą. Dlatego nasza droga musiała w końcu zaprowadzić nas tutaj. Do Barbary i Mateusza Zachwiejów, którzy postanowili przenieść na pieniński grunt wspomnienie chorwackiej wyspy Hvar i zapach prowansalskich pól. To nie jest biznesplan skrojony na miarę folderów turystycznych. To opowieść o pasji, która zakiełkowała w sercach dwojga ludzi – jej, fotografki poszukującej idealnego tła dla swoich zdjęć, i jego, który początkowo myślał o winnicy, lecz dał się porwać lawendowemu marzeniu żony.
Od Dziadkowej Ziemi do Najwyżej Położonej Plantacji w Polsce
Lawendowe Wzgórza to nie tylko malowniczy widok. To świadectwo niezwykłej determinacji. Teren, stromo opadający w dół, stanowił wyzwanie. Inspiracji szukali u plantatorów, którzy poradzili sobie z podobnym nachyleniem terenu. Wybrali i przetestowali kilkanaście odmian lawendy, by ostatecznie zaufać trzem, które najlepiej odnalazły się w surowszym, górskim klimacie: intensywnie pachnącej Grosso, o ciemnym odcieniu Hidcot oraz białej, unikatowej Edelweiss.
Spacerując wytyczonymi alejkami, pośród bzyczenia pszczół i oszałamiającego aromatu, trudno uwierzyć, że znajdujemy się w sercu Pienin. Widok, jaki roztacza się ze szczytu, jest jednak na wskroś pieniński. Korony Trzech Koron i poszarpane granie Sokolicy tworzą spektakularne tło dla fioletowych rzędów. Przy dobrej widoczności, na horyzoncie zamajaczą nawet ostre szczyty Tatr. To właśnie ten mariaż lawendowego pejzażu z surowym pięknem polskich gór sprawia, że jest to miejsce jedyne w swoim rodzaju.
Zanurz się w Fiolecie: Co Czeka na Odkrywców?
Twórcy Lawendowych Wzgórz zapraszają do niespiesznego chłonięcia atmosfery tego miejsca. To przestrzeń stworzona do tego, by usiąść na jednej z ławek czy leżaków i po prostu być. Oddychać czystym, nasyconym olejkami eterycznymi powietrzem i pozwolić, by wzrok błądził po okolicy. To także raj dla fotografów – każdy zakątek, każdy kadr z Pieninami w tle, to gotowa pocztówka.
W sezonie, który trwa tu krótko, bo lawenda nie lubi kazać na siebie czekać, można w pełni doświadczyć magii tego miejsca. Warto jednak pamiętać, że najintensywniejszy pokaz fioletu przypada na lipiec i sierpień. Poza spacerem i sesją zdjęciową, na miejscu można skosztować lawendowych specjałów, takich jak orzeźwiająca lemoniada czy rzemieślnicze lody, które w upalny dzień smakują wybornie.
Informacje praktyczne dla odwiedzających:
Planując wizytę na Lawendowych Wzgórzach, warto sprawdzić aktualne terminy kwitnienia i godziny otwarcia bezpośrednio na stronie internetowej lub w mediach społecznościowych właścicieli. Miejsce to, mimo rosnącej popularności, zachowało swój kameralny charakter, a wstęp na jego teren jest bezpłatny. Położone na wzgórzu Bereśnik, wymaga krótkiego spaceru pod górę od najbliższego parkingu, co samo w sobie jest przyjemnym wprowadzeniem w wyjątkowy klimat Pienin.
Odwiedzając to miejsce, nie jesteśmy tylko turystami. Stajemy się częścią historii o pasji, rodzinie i odwadze, by tworzyć piękno wbrew przeciwnościom. To pienińska Prowansja, która pachnie nie tylko lawendą, ale przede wszystkim autentycznością. I właśnie dlatego warto się tu na chwilę zatrzymać.