Zazwyczaj, gdy planujemy podróż na Sardynię, w pierwszej kolejności myślimy o turkusowych wodach Costa Smeralda i leniwym plażowaniu. My jednak postanowiliśmy tym razem zjechać z utartego szlaku, w głąb spalonej słońcem krainy, by dotknąć historii, która swoją metryką zawstydza rzymskie Koloseum. W sercu płaskowyżu Orroli, z dala od gwaru nadmorskich kurortów, odkryliśmy Nuraghe Arrubiu – miejsce, które zmienia perspektywę patrzenia na historię Morza Śródziemnego.
Stojąc u stóp tego megalitycznego kompleksu, trudno uwierzyć, że patrzymy na dzieło rąk ludzkich powstałe w XV wieku p.n.e. To nie jest po prostu kupa kamieni. To Czerwony Olbrzym – nazwa nie jest przypadkowa, bo mury pokryte są specyficznym gatunkiem porostów, które w świetle zachodzącego słońca nadają ruinom niesamowity, rdzawy, niemal krwisty odcień. Arrubiu to jedyny w swoim rodzaju przykład struktury pięciolistnej. Centralna wieża, niegdyś dominująca nad okolicą, otoczona jest pięcioma mniejszymi bastionami, co tworzy potężny system fortyfikacji.
Dla nas, jako pasjonatów historii, najbardziej fascynująca jest precyzja inżynieryjna Nuragijczyków. Budowali oni te gmaszyska bez użycia zaprawy, dopasowując bazaltowe bloki z taką dokładnością, że przetrwały tysiąclecia. Spacerując korytarzami Arrubiu, czuliśmy dosłownie oddech cywilizacji nuragijskiej. To kultura pełna sprzeczności i tajemnic, która rozwijała się na wyspie od XVII do II wieku p.n.e., a mimo to wciąż pozostaje w cieniu historii starożytnego Egiptu czy Grecji.
Nuragowie nie pozostawili po sobie źródeł pisanych, dlatego to kamienie muszą mówić w ich imieniu. Wiemy, że żyli w systemie klanowym, a ich społeczeństwo było silnie zhierarchizowane wokół wodzów, wojowników i kapłanów. Byli mistrzami rolnictwa i pasterstwa, ale błędem byłoby postrzeganie ich jako izolowanych wyspiarzy. Dowody archeologiczne, które zgłębiliśmy przygotowując ten materiał, jasno wskazują na ich otwartość – utrzymywali ożywione kontakty handlowe z Fenicjanami i Grekami, wymieniając towary i technologie.
Sardynia jest usiana ich dziedzictwem – na wyspie znajduje się ponad siedem tysięcy nuragów. To zagęszczenie budowli jest ewenementem na skalę światową. Jednak cywilizacja nuragijska to nie tylko wieże obronne. To także święte studnie o niezwykłej architekturze, miejsca kultu związane z żywiołem wody oraz słynne figurki z brązu, tak zwane bronzetti. Przedstawiają one wojowników z czterookimi tarczami, bóstwa i zwierzęta, dając nam jedyny wizualny wgląd w to, jak ci ludzie wyglądali i w co wierzyli.
Wizyta w Orroli to dla nas dowód na to, że prawdziwa Sardynia zaczyna się tam, gdzie kończy się asfalt nadmorskich promenad. Jeśli szukacie miejsc autentycznych, gdzie cisza pozwala usłyszeć echa dawnych wieków, Nuraghe Arrubiu musi znaleźć się na Waszej mapie.































