Jest coś magicznego w Bałtyku, gdy z plaż znikają ostatnie parawany, a zgiełk letnich miesięcy ustępuje miejsca szumowi fal i krzykowi mew. To czas, który my, twórcy tego portalu, kochamy najbardziej. Czas na prawdziwy oddech, na długie spacery, które nie mają końca. A kiedy w taką podróż zabiera się całe swoje stadko, czyli w naszym przypadku trzy psy – statecznego Bonusa, niezmordowanego Brego i wesołą Fantę – odkrywa się miejsca na nowo.
W tym roku nasza jesienna trasa zaprowadziła nas do Lubiatowa. I choć o urokach tamtejszych szerokich plaż słyszeliśmy wiele, to rzeczywistość przerosła nasze oczekiwania. Poza sezonem Lubiatowo zmienia się w nieformalną stolicę psiarzy. To nie jest po prostu miejsce, gdzie pies jest tolerowany. To przestrzeń, gdzie jest on pełnoprawnym gościem i powodem do nawiązywania nowych znajomości.
Totalny komfort, o którym piszemy, to nie tylko brak ograniczeń i możliwość spuszczenia psów ze smyczy, które mogą biegać po horyzont. To przede wszystkim atmosfera tworzona przez ludzi. Każdy napotkany spacerowicz również trzymał w ręku smycz, a obok niego biegł zadowolony pupil. Wymienialiśmy uśmiechy i krótkie pozdrowienia, rozumiejąc się bez słów. Nasze psy, korzystając z nieograniczonej wolności, bawiły się z napotkanymi towarzyszami, tworząc na plaży radosny chaos.
Ten wyjazd utwierdził nas w przekonaniu, że podróżowanie z psami po sezonie to najlepsze, co można sobie podarować. To widok absolutnej, niczym nieskrępowanej psiej przyjemności i poczucie wspólnoty z ludźmi, którzy tak jak my, kochają swoich przyjaciół na czterech łapach. Lubiatowo, dziękujemy za tę gościnność. Na pewno wrócimy.




































