W sercu Madery. Jak znaleźliśmy schronienie w Dolinie Zakonnic

Są takie miejsca na Maderze, które wymykają się prostym opisom z przewodników. Miejsca, gdzie surowe piękno natury splata się z historią tak gęstą i nieoczywistą, że czuje się ją w powietrzu. Po ponad tygodniu eksplorowania lewad, klifów i miasteczek wyspy, myśleliśmy, że nic nas już nie zaskoczy. A jednak. Droga w głąb lądu, w samo serce wulkanicznego masywu, pokazała nam zupełnie inne oblicze Madery – dzikie, monumentalne i onieśmielające. Naszym celem była dolina, której nazwa od wieków budzi wyobraźnię: Curral das Freiras.

Zanim jednak mieliśmy postawić stopę w osadzie ukrytej przed światem, czekał nas przystanek, który jest niemal obowiązkowym rytuałem przejścia. Mowa o punkcie widokowym Eira do Serrado. Podróż tam to osobna historia. Asfaltowa wstęga wije się coraz śmielej, zostawiając za sobą łagodne wybrzeże i zanurzając się w lasy eukaliptusowe, których intensywny, mentolowy zapach wypełnia wnętrze samochodu. Im wyżej, tym bardziej krajobraz się zmienia. Roślinność staje się rzadsza, a za kolejnymi zakrętami otwierają się perspektywy, które zmuszają do zatrzymania oddechu.

Gdy w końcu dotarliśmy na parking przy Eira do Serrado i wysiedliśmy na wysokości 1095 metrów nad poziomem morza, poczuliśmy chłód rześkiego, górskiego powietrza. Krótki spacer wybetonowaną ścieżką prowadzi na taras widokowy, który zawieszony jest nad przepaścią. I wtedy właśnie człowiek milknie. Przed nami roztoczył się widok tak potężny i dramatyczny, że trudno go porównać z czymkolwiek innym. Gigantyczny, naturalny amfiteatr, wyrzeźbiony przez tysiąclecia erozji w wulkanicznych skałach, otaczał nas z każdej strony. Ostre, postrzępione granie gór, spowite gdzieniegdzie strzępami chmur, opadały niemal pionowo w dół. A tam, na samym dnie tego kotła, niczym miniaturowa makieta, leżała wioska – Curral das Freiras. Z tej perspektywy białe domki z czerwonymi dachami wyglądały jak rozrzucone przez dziecko klocki. Dopiero stąd widać, jak absolutnie niedostępne i odizolowane jest to miejsce.

Stojąc na Eira do Serrado, w pełni zrozumieliśmy genezę nazwy „Dolina Zakonnic”. Legenda, którą zna na wyspie każde dziecko, przenosi nas do roku 1566. Gdy francuscy piraci bezlitośnie plądrowali Funchal, siostry z klasztoru Santa Clara, szukając ratunku, miały uciec w głąb wyspy. Schronienie znalazły właśnie tutaj, w tej zapomnianej przez Boga i ludzi dolinie, której strome zbocza stanowiły naturalną, niemożliwą do sforsowania twierdzę. Patrząc w dół, nietrudno uwierzyć w tę opowieść. Dolina jawi się jako idealny azyl, ostatni bastion bezpieczeństwa w niespokojnym świecie.

Historycy podchodzą jednak do tej barwnej opowieści z rezerwą, wskazując na bardziej prozaiczne pochodzenie nazwy. Już pod koniec XV wieku te rozległe i żyzne tereny należały do klasztoru, który prowadził tu hodowlę bydła. Portugalskie słowo „curral” oznacza zagrodę lub pastwisko. W tej wersji historia traci swój romantyczny wymiar, ale zyskuje logiczne uzasadnienie – to były po prostu „zagrody należące do zakonnic”. Która wersja jest prawdziwa? Może, jak to często bywa, prawda leży gdzieś pośrodku. Niezależnie od tego, opowieść o uciekających mniszkach na stałe wrosła w tożsamość tego miejsca, nadając mu aurę tajemnicy.

Zjazd z Eira do Serrado do samej wioski to kolejna porcja wrażeń. Droga jest wąska i kręta, wije się serpentynami po stromym zboczu, oferując co chwilę zmieniające się kadry na otaczające szczyty. To, co z góry wydawało się miniaturą, z bliska nabiera realnych kształtów. Wjeżdżając do Curral das Freiras, od razu czuje się niezwykłą atmosferę. Cisza, spokój i poczucie, że czas płynie tu wolniej. Masywne góry, które z tarasu widokowego były pięknym tłem, tutaj przytłaczają swoją obecnością, tworząc wrażenie życia na dnie kamiennego kielicha.

Sama wioska jest niewielka i urokliwa. Jej serce bije wokół małego kościoła i kilku lokalnych barów oraz restauracji, gdzie króluje lokalny skarb – kasztany. To właśnie z nich słynie cała dolina. Można tu spróbować wszystkiego, co tylko da się z kasztanów zrobić: od zupy kasztanowej, przez ciasta i likiery, po pieczone kasztany sprzedawane wprost z ulicznych straganów. To kulinarne doświadczenie jest nierozerwalnie związane z wizytą w tym miejscu.

Spacerując po sennych uliczkach Curral das Freiras, patrzyliśmy w górę na otaczające nas szczyty. Z tej perspektywy wyglądały jeszcze groźniej, a jednocześnie dawały poczucie bezpieczeństwa i odcięcia od reszty świata. Zrozumieliśmy, że Dolina Zakonnic to nie tylko punkt na turystycznej mapie Madery. To doświadczenie potęgi natury, podróż w czasie do epoki piratów i zakonnic oraz chwila refleksji nad tym, jak ludzie potrafią znaleźć swoje miejsce nawet w najbardziej niedostępnych zakątkach ziemi. To serce wyspy, które bije własnym, spokojnym rytmem, z dala od zgiełku nadmorskich kurortów.

Kontent Turystyczny
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.